Babie lato

… aż chce się wejść.

To zdjęcie przypomina mi o Kobiecie, która zawalczyła o siebie. Cztery lata temu przemierzała tę ścieżkę w trakcie własnej przemiany jeszcze nie wiedząc dokąd dojdzie.

Zmierzała się z chorobą dziecka i robiła co mogła, by odwrócić jego los. Pokłady miłości i energii zamieniała na działanie otoczenia, które wspierało ją, gdy oficjalny, bezduszny system nie widział ani dzieci z niepełnosprawnościami, ani ich rodzin.

Po latach heroicznej walki i dziecka,  i matki, nastało ich rozstanie ostateczne (przynajmniej z naszej ludzkiej, ziemskiej perspektywy).

Powrót do „normalności” trwał lata. Walcząc bowiem o zdrowe dziecko niezauważalnie stawała się  współuzależnioną od choroby alkoholowej partnera. Po wyjściu z żałoby, widząc gdzie się znalazła wydała kolejną walkę, tym razem o wspólną przyszłość. Nieskończone ilości pozytywnej energii ponownie poszły w ruch. I tym razem znów została sama, bo ta potężna kochanka, jaką jest choroba alkoholowa, wygrała.

Gdy Kobieta trafiła na ścieżkę ze zdjęcia jeszcze nie potrafiła wprost sięgać po to, na co miała ochotę i do czego jako człowiek miała święte prawo – swobodę w decydowaniu o sobie, swoim czasie, pracy i wypoczynku.

Dziś, po kilku latach pracy nad sobą pojechała na wczasy. Tam gdzie chciała, swoim nowym autem. Spędzi tam swoje babie lato.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Babie lato

… aż chce się wejść.

To zdjęcie przypomina mi o kobiecie, która zawalczyła o siebie . Cztery lata temu przemierzała tę ścieżkę już w trakcie własnej przemiany, ale jeszcze nie wiedząc dokąd dojdzie.

Zmierzała się z chorobą dziecka i robiła co mogła, by odwrócić jego los. Pokłady miłości i energii zamieniała na działanie otoczenia, które wspierało ją, gdy oficjalny i bezduszny system nie widział ani dzieci z niepełnosprawnościami, ani ich rodzin.

Po latach heroicznej walki i dziecka, i matki nastało ich rozstanie ostateczne (przynajmniej z naszej ludzkiej, ziemskiej perspektywy).

Powrót do „normalności” trwał lata. Nie zauważała bowiem, gdy walcząc o dziecko stawała się współuzależnioną od choroby alkoholowej partnera. Widząc, gdzie się znalazła wydała kolejną walkę, tym razem o wspólną przyszłość. Nieskończone ilości pozytywnej energii ponownie poszły w ruch. I tym razem znów została sama, bo ta potężna kochanka, jaką jest choroba alkoholowa, wygrała.

Gdy trafiła na ścieżkę ze zdjęcia jeszcze nie potrafiła wprost sięgać po to, na co miała ochotę i do czego jako człowiek miała święte prawo – swobodnego decydowania o sobie, swoim czasie, pracy i wypoczynku.

Dziś, po kilku latach pracy nad sobą pojechała na wczasy. Tam gdzie chciała, swoim nowym autem. Spędzi tam swoje babie lato.